poniedziałek, 22 września 2014

Zator informacyjny

Nawet student medycyny wie, że kiedy w naczyniu krwionośnym utworzy się zator, do mózgu nie dociera tlen, komórki obumierają i człowiek zamiast skakać przez płotki w ciągu minut zamienia się w śliniące warzywo niezdolne do wykonywania najprostszych czynności. W Przychodni teoria nie spotyka się z praktyką. 

Już myślałam, że coś się zmieniło. Co prawda Przychodnia jako pracodawca ma jeszcze tydzień na oficjalną odpowiedź ale zdawało mi się chyba, że Ona zaczęła podnosić tyłek z krzesła trochę częściej niż zwykle i nagle łaskawie zaczęła mnie informować o różnych "nowościach".

Jednak nie. Za pięknie by było i zrobiła się zadyma roku. Na szczęście mnie tam nie było.

Rankiem Dziewusia i Panikara pracowały jak co dnia, odbierając telefony, oferując wizyty typu "last minute" i załatwiając pacjentów przy okienku. Każdego dnia było tak, że zablokowane wizyty stawały się białe czyli dostępne do bukowania i zanim minęło pierwsze 30 minut pracy, obie zabukowały 8 pacjentów na 9:00-10:00 rano. W pewnym momencie wyskoczył ze swojego pokoju Dr Kość i przez okienko zaczął gromić Dziewusię, że bukuje wizyty! Otworzyły się drzwi, do Recepcji wpadł Dr Kulka i słowami nieparlamentarnymi zaczął wtórować Kości w opierdalaniu obu z góry do dołu. Dziewusia akurat wisiałą na telefonie i nie wiedziała komu odpowiedać póki pacjent z drugiej strony druta nie spytał kto tam na nią tak wrzeszczy?
-Dr Kulka.
-Dr KULKA tak na Panią się tam drze?
-I Dr Kość.
-To może ja zadzwnonię potem... ale to jest jakiś skandal!

Odłożyła słuchawkę, Panikara też i się zaczęło- okazało się, że tego ranka nikt nie miał bukować wizyt bo lekarze USTALILI, że tego dnia pojadą na wizyty domowe w ramach tego nowego programu rządowego, żeby odbębnić papierkową robotę dotyczącą tych, którym trudno jest ruszyć się z domu.

USTALILI. Sobie. Dziękujemy.

Najlepsze jednak nastąpiło, kiedy obie Panikara i Dziewusia zwróciły się do Onej z pytaniem:
-Czy ty coś o tym wiedziałaś??
-Nieeeee..... pierszysłyszę!

Dziewusia się załamała, poszła na fajkę, wróciła, zabrać torebkę i poszła na piechotę do domu 3 mile. To był czwartek. W piątek był jej ostatni dzień, więc przyszła do pracy z przyklejonym uśmiechem na ustach, odbrać pożegnania, kartki i prezenty ale dziwię się jej, bo ja w życiu bym nie wróciła po takim potraktowaniu. Dopiero wtedy wszystkiego się dowiedziałam bo w czwartek kiedy przyszłam do pracy pył już opadł, pióra też, wszyscy tylko, od drzwi ostrzegali, żeby nie wchodzić lekarzom w drogę bo mają zły humore, Dziewusia wyszła i nie wróciła, była starszna awantura, takie tam. I że Dr Kość ma humor na Zeusa.

Dopiero od Dziewusi dowiedziałam się wszystkiego. Problem w tym, że ja słyszałam w środę wieczorem jak Dr Kulka rozmawiał z Szarą Eminencją i Oną o tym, że na drugi dzień trzeba będzie pojeździć po rejonie i złożyć wizyty najstarszym i najbardziej chorym i ustalali jak to zrobić. Usalili, uzgodnili, rano nikt nikomu nic nie powiedział. Szara Eminencja nie była tego dnia rano w pracy, Ona uznała, że nie trzeba o niczym informować Recepcji, lekarze uznali pewnie, że nie muszą się produkować skoro od tego mają senior recepcjonistkę. A Ona się wszystkiego wyparła.

Pracowałam w molochach zatrudniających 200-500 osób i nie byo dnia, żeby menadżer lub Team Leader nie miał nawet 5 minut, żeby odprawić ludzi mówiąc im o planie na dany dzień. Bez tego nie było nawet mowy o wejściu na zmianę w Pizza Hut czy w TESCO!  A niech cię ktoś spróbował objechać za niewiedzę- nie powiedziałeś mi to spadaj na drzewo! Wystarczy dosłownie 60 sekund, żeby dać ludziom znać, że nic dziś nowego w planie nie ma, rozplanować pracę

Tu pracuje 10 osób i informacje utykają jak żaba w betonie.

Dr Kość zebrał się jeszcze na trochę honoru i pożegnał się z Dziewusią właczając w to strzelenie misia ale dr Kulka przeparadował przez biuro w samym środku pożegnań i życzeń z miną na skrzywiony zad pawiana i nie powiedział ani słowa. Nie wiem kogo wini za tą sytuację ale chyba pora, żeby usiedli i pogadali o tym co wydaje im się mało znaczące.

Z drugiej strony- ludzie mają rację- z Menadżera jest dupa nie menadżer. To on ma dbać o przepływ informacji i pouczać Oną w kwestii organizacji biura, natomiast ponieważ siedzi cały dzień w swoim pokoju i udaje ciężko zajętego- wszystko co dotyczy codziennego funkcjonowania Przychodni mu wisi i powiewa na wietrze. Pozostaje Ona i jej 18 lat doświadczenia, które zaczyna przypominać zdechłą rybę na słońcu- po takim czasie nawet doświadczenie kklęka przez nudą, rutyną i nadmierną pewnością siebie.

Dziewusia jest już częścią historii, we wtorek idziemy do Hindusów uczcić jej odejście. Prowadzimy nabór na Recepcjonistkę i dwóch Dyspenserów. Będzie nowy narybek i będzie się działo, będzie zabawa, będzie głośno i mało radośnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz