sobota, 4 stycznia 2014

I co dalej pytacie?

Nowe miejsce powitało mnie zadziwiajaco czystym i neutralnym zapachem jak na restauracje a juz na pewno hinduska. Zza baru wyszedł niewysoki człowieczek o brązowej twarzy, ubrany w szara kamizelke.  Dowiedziałam się od niego, ze szefa nie ma ale mogę zostawić numer telefonu. Na drugi dzień zjawiłam się o czasie, doczekałam się szefa i okazało sie ze  szuka kelnerki która zajęłaby się jedynie witaniem gości, prowadzeniem do stolika z kartami, zapalaniem świeczki na stole, przyjmowaniem zamówienia na napoje i kasowaniem transakcji. Restauracja, będąca stałym elementem wystroju wsi, nigdy nie zatrudniała żadnej przedstawicielki płci przeciwnej ale w związku z przejęciem interesu przez nowego managera, nastały nowe czasy. I wyrazem tych czasów mam być ja.

Ustaliliśmy stawkę identyczną jak ta która dostawałam w pubie, dwa dni pracy zamiast czterech... ale ponieważ zmiany są tu 6cio godzinne zamiast 4 oraz nie tracę tygodniowo 35 funtów na dojazdy - wychodzi na dokładnie na to samo. No i zyskuje dwa wieczory w tygodniu więcej. W ten sposób pracuje tylko 3 zamiast 5 dni w tygodniu. Wychodzę z domu o tej samej godzinie co do pubu ale zamiast tłuc się autobusem 1,5h za darmo juz zarabiam.

- I kiedy tylko chcesz możesz iść na kuchnie, żeby ci cos zrobili.
-Zrobili?
-Do jedzenia.
-JEDZENIA??
-Tu jak w domu, wszyscy jak w rodzinie, jesteś głodny jesz, chce ci się pic, pijesz. Tu sami swoi. Inaczej niż u Anglików.

... a przecież nic nie mówiłam. Cos mi się zdaje ze krąży miedzy obcokajowcami jakąś zła fama. No cóż. Z Szefem Alim ustlilam co trzeba, umówiłam się na następny piątek i nadszedł czas się wypowiedzieć z tamtego grajdolka.

Nie powiem, szkoda mi było, szczególnie, ze w końcu spotkałam tam normalne Polki i zdążyłam się poprzyzwyczac. Polubilysmy się z Blondi i całą masą Regularnych o których wiedziałam juz co lubią, co pija, kogo nie lubią itp. I trzebabylo tak odejść. Była Piąta Najbogatsza Kobieta w UK, był Nietoperz, był Sobowtór (Ochroniarza, jeśli pamiętają moi Kultowi Czytelnicy), był Butelka Białego i Guiness z Żona... ale cóż, powiedziałby Wiedźmin sentymentalne- czas umierać.

Weszłam wieczorem do pubu z dusza na ramieniu. BARDZO chciałam żeby tego wieczora do pracy przyjechała do pracy Żona ale przecież widziałam ze skoro od 5 miesięcy nie widziałam jej za barem w stakowa środę, również i tym razem szanse były nikłe. Mogłabym porozmawiać z nią zamiast z nim ale cóż...

Stal się cud. Weszliśmy do pubu a zaraz za mną, Szefem i A podjechał samochód Żony i .... okazało się z tego wieczora Blondi ma wolne i Żona będzie ze mną! Krótką chwile po tym jak Szef przebrał się w swoje kucharskie kimono i zszedł do swojej pieczary, oznajmiłam Żonie, ze musimy porozmawiać.
-Odchodzisz od nas.
-?
-Przecież widzę. Ale dlaczego?
I oczywiście zaczęłam chlipać. Nienawidzę tego!
-Sadze, ze nie dobralimy się z Szefem.
Objęła, mnie zaz ramiona, podczas gdy ja tłumaczyłam, ze mam juz dość tych nieprzewidywalnych sytuacji podczas których obrywa mi się absolutnie za wszystko.
-Ale my cię uwielbiaamy! Przecież to nigdy nie jest osobiste!

W tym momencie na bar wszedł Szef. Zakręcił się, zmieszał, wyszedł, wrócił...
-Co się dzieje?
-Kokain od nas odchodzi. Sadzi, ze się ze sobą nie dogadujecie.
Teraz on objął mnie, przytulił, po ojcowsku pocałował w czubek głowy.
-No co ty?! Przecież...- klienci weszli do pubu wiec zeszliśmy do kuchni. Opowiedziałam mu wszystko, zwróciłam uwagę na to jak często i za co mnie obwrzaskuje, ze nie daje szansy na wyjaśnienie, ze juz serce mi zamiera kiedy slysze dzwonek wzywajcy do zamowinia, ze się zaczynam regularnie jąkać kiedy mam mu odpowiedziec bo próbuje uniknąć najmniejszego pretekstu do upominania. W tym czasie próbował przerwać mi jeszcze trzy razy, próbując odebrać mi parę.
-Widzisz? Znowu to robisz! To jest nie do wytrzymania.
-Bo my przecież jesteśmy zawsze zajęci i w pospiechu i ja nie mam czasu na słuchanie wyjasnenia.
-Ale na krzyczenie masz. Żeby dosuchac nie, ale na tyrady owszem.
-ALE  TO NIGDY NIE JEST OSOBISTE!
-A jakie? Jakie inne moze być jeśli nie osobiste? Mówisz do OSOBY a wiec cokolwiek to jest, jest osobiste. Jeśli mówisz do swojego auta, to ono ma szansę nie brać tego osobiście. Ale ja jestem osoba i jeśli jedyne co słyszę to uwag, krzyki i upomnienia to co mogę o sobie pomyślec?
-Ale ja nie mam ci nic do zarzucenia!
-Pfff... Ja nie mam 17 lat, jestem za stara na bycie częścią wyposazenia. Nie chce chodzic do pracy która wypędza mnie w stres i łamie jak suchy patyk. Mając rodzinę i 35 la nie wypada wracac z pracy z płaczem. Mam własne problemy, żeby jeszcze dokładać sobie w pracy za kilka funtów za godzinę.
Bez cienia złości, po prostu powiedziałam wszystko i wszystkiego wysłuchał. Potem przyszło zamówienie i wróciliśmy do pracy. Po dwóch godzinach wystraszyłam się, ze Szef uznal, ze wszystko sobie wyjasnilimy i wracamy do zabawy! Ale kiedy byłam na zmywaku, wszedł i spytał:
-Czy... jest jakas szansa żebyś przemyślała jeszcze raz cala sprawe?
Pokręciłam tylko głową

Pozostałe cztery dni... na koniec powiedziałam mu, ze gdyby byl dla mnie taki jak przed ostatnie dni, jeszcze bym doplacala, żeby do niego dojeżdżać. Miły, opanowany, cierpliwy na tyle, żeby wysłuchać odpowiedzi na swoje własne pytania. Żona zdradziła mi jednak tajemnice, która potwierdziła Błonia. Stwierdziła, ze ostatnio był bardziej drażliwy bo ma problem zdrowotny i czeka na rezonans magnetyczny. Rzeczywiście, dodałam dwa do dwóch i trochę zagadek się wyjaśniło, łącznie z ta kiedy Szef stal za barem jakiegoś dnia, nagle złapał się za podbrzusze i złożył jak scyzoryk. Szybko jednak odzyskał kontrole, choć  widziałam jak zacisnął pięści. Nie znaczy o jednak, ze potencjalnie ciężko chora osoba ma sobie wybrać z otoczenia worek treningowy i na te okoliczność obtrzaskiwac go do woli.

Rezonans miał w mój ostatni dzień pracy. Okazało się to mniej poważne, niż mu się zdawało. Wyraźnie rozluziony i ponownie uśmiechnięty jak zwykle... a jednak, zbyt wielu klientów odpowiedziało mi ilu kelnerów i barmanow odeszło z pubu w poprzenich latach przez jego zachowanie. Tylko, ze żaden nie miał odwagi powiedzieć mu dlaczego. Nie wiem ile to zmieniło, czy dało mu do myślenia, czy kiedy przyjdzie do zatrudnienia nowego narybku ale z cala pewnością ja poczułam się o wiele lepiej. Pożegnałam się z Regularnymi, wzięłam trochę kontaktów, pożyczyłam wesołych i poszłam. Na pożegnanie dostałam świąteczny upominek od obojga, kartkę z życzeniami, mnostwo uścisków i obietnic, ze skoro rozstajemy się w przyjaźni, w razie potrzeby zawsze możemy zawołać kiedy przyjdzie potrzeba. W drodze do domu tez płakałam ale juz nie ze złości.
-Juz przestańcie bo zaraz zmienię zdanie!
-Idź juz głupia kobieto!

I wylądowałam w hinduskim curry housie. Dziś jest sobota i trzeci dzień nie ma na tyle ruchu, żebym była potrzebna. Ale potrzebna jest Joanna o ona zarabia 25 funtów za 6h a ja 40. Na szczęście Suseł podlapal w tym tygodniu dostawy zamówień do domów u Hindusa w restauracji, wiec nie stracimy na tym interesie ale co będzie w przyszłym tygodniu nie wiem. Skończy się znowu na lazeniu po ludziach z pytanim czy maja jakieś godziny w swoich pubach.

I tak to było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz