wtorek, 16 lipca 2013

A skoro już o imprerializmie mowa...

... to powiem, że taką imperialistkę mieliśmy swego czasu w Tesco i ciekawa jestem ile osób dziękuje losowi za prawo do emerytury, z którego skorzystała.

Pan, nazwijmy ją Antena ze względu na podobieństwo jej prawdziwego imienia do tego słowa urodziła się i wychowała w RPA. Czyli Afrykanerka. Wiekiem blisko emerytury, mało pracowała a soje zajęcie traktowała bardzo poważnie z naciskiem na "mało" czyli przez 6 lat nigdy nie widziałam żeby robiła coś innego niż przekładanie kwiatów z wiaderka do wiaderka.

Ale tak naprawę po raz pierwszy zwróciłam na nią uwagę kiedy po kilku miesięcy nieustannego mijania się z nią w drzwiach zdałam sobie sprawę, że NIGDY nie mówi pierwsza powitania oraz ZAWSZE czeka aż ktoś jej otworzy te cholerne, plastikowe drzwi wahadłowe. Drzwi mają szybki więc zawsze widać było, że jak tylko zauważyła, że ktoś nadchodzi z drugiej strony, odsuwała się i czekała aż ta osoba drzwi otworzy na oścież i przepuści ją w drodze do swoich spraw.

-Co za wydumana osoba- powiedziałam sobie i w tym czasie jeszcze podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Trufflem. Okazało się, że miała to samo wrażenie.

Po dobrym roku dowiedziałam się w czym rzecz. Przez ten cały czas Antena często nawijała do mnie różne historie ale jej akcent był dla mnie kompletną ale to kompletną enigmą i pozostawało tylko kiwać głową, dodawać jakieś mniej lub bardziej zaangażowane okrzyki i Antena miała stuprocentowe wrażenie, że prowadzi konwersacje. Jej monolog natomiast z założenia nie wymagał wtrącania opinii innych.

Jakoś tak się kiedyś stało, że uwiesiła się mnie na magazynie gdzie utknęłam w jakiejś robocie nie pozwalającej zejść jej z oczu i przepytała mnie skąd jestem i jaka jest Polska. Coś tam jej opowiedziałam i wtedy rozwiązała worek ze swoimi burskimi ideologiami. Otóż:

-Ja urodziłam się w RPA w czasach kiedy jeszcze Czarni nie mieli żadnych praw. I tak powinno było zostać bo od czasu kiedy się wyzwolili spod naszej białej władzy nie radzą sobie z niczym. Kiedyś jak taka służąca była chora, szła do lekarza i miała na to pieniądze bo zwykle nie dostawała nic od swojego pana póki nie było potrzebne. Wtedy jej dawał na lekarza. Jak nie chorowała to miała mieszkanie i jedzenie ale nie dostawała żadnych pieniędzy bo i po co jej? A teraz? Dostają wypłaty za służbę u Białych ale mąż zabiera i wydaje na co chce a ona też nic nie ma. I co, źle im było? Ja miałam własną służącą od ubierania, jedną od czesania włosów, jedną od karmienia mnie. A potem wszystko szlag trafił. Nic nie musiałam robić sama. Potem wyjechałam do UK bo się zrobiło nieprzyjemnie, Czarni byli wszędzie i strach było wyjść na ulicę. W UK mąż mnie zostawił i zniknął, nie widziałam go ani razu od tamtego czasu... A wy emigranci to pewnego dnia będzie was więcej w tym kraju niż Brytyjczyków!
-A ty masz Brytyjskie obywatelstwo?
-Nie.
-Właśnie.
-No nie właśnie. Ja urodziłam się w Imperium Brytyjskim, to daje mi niepodważalne prawo mieszkać gdzie tylko chcę na świecie!

I już wszystko było jasne....

Nie dziwię się już, że uważała zwykle, że to jej trzeba otwierać drzwi przed nosem i nigdy nie mówiła głupiego dziękuję.

Teraz mieszka z Synkiem. Synek ma dobre 40 lat, nieżonaty i brzydki jak kulka kociego futra- rudy, okrągły i generalnie fuj. Od roku z okładem przychodzi z mamusią na zakupy. Nigdy za nic nie płaci ale zawsze (ZAWSZE) trzyma swój wielki portfel wypchany książeczkami czekowymi (których w UK już nikt nie akceptuje) blisko przy piersi jak pakiet orderów. Może i wychowany w UK ale na starych zasadach. Nigdy się nie odzywa, patrzy ponad głowami innych i czeka aż mama zapłaci. Mama natomiast, Antena- ZAWSZE po pracy chodziła i nadal tak robi, z kluczykami do auta w garści, z tym od stacyjki na sztorc w ręku. Zupełnie tak jakby spodziewała się własnego auta tuż a półką i już trzymała kluczyk gotowy.

Mamy auto i książeczki czekowe. Miałam służącą od włosów. Kto otworzy mi drzwi?







3 komentarze:

  1. niby ci angole tacy tolerancyjni, ale są rasistami. niby im nie przeszkadzamy ale jak czasem się zagalopują w swoich osądach to prosto w twarz mi mówią że nas tu nie potrzeba i że jak już nas wszystkich z powrotem wyrzucą to oni będą mieli godziwą prace za godziwą płace. ja mu na to że kto będzie robił ta niegodziwą pracę wtedy? bo ja Anglii bez emigrantów daje 5 dni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Angole są tolerancyjni. Nietolerancyjni są ci którym Bozia poskąpiła pracowitości i chcieliby mieć robotę za te same pieniądze ale tylko pod warunkiem, że nie będą musieli nic robić. Koło Tesco, w drodze do centrum miasta jest Job Centre Plus- całymi dniami przesiaduje tam nietolerancyjna śmietanka miasta i czeka na pieczątkę do Job Seeker Allowance. Kiedy wracałam tamtędy z pracy, w mundurku- Polka czy nie i tak obkrzykiwali: Yo! Fuckin tesco fucker! Happy with job??

    A wystarczyłoby ruszyć dupę na koniec ulicy i spytać o kilka godzin w tygodniu a zdziwić się, że znalazłoby się i więcej. Ale fajniej jest siedzieć cały dzień na betonowej skrzyni z kwiatami zdychającymi od rozpuszczających się petów i ziać nienawiścią do całego świata...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy świat, ciekawi ludzie :) W sumie fajnie pracować w takim miejscu, ile ciekawych faktów można zaobserwować :)

    OdpowiedzUsuń