poniedziałek, 3 grudnia 2012

Wszystkiemu winna nauka czyli kolejny artykuł mojej produkcji

Wszystkiemu winna nauka

winna-naukaKiedy pogardliwie rzucamy komuś w twarz znany szkolny slogan o "szkiełku i oku", mylimy Naukę ze smętną, ciągnącą się wiele lat katorgą powszechnej edukacji. Nie zostaliśmy nauczeni szacunku do Natury a więc nie dostrzegamy jej w około. Na drodze ludzi musi stanąć drzewo, żeby człowiek mógł powiedzieć, że oto wszedł w kontakt z Naturą. Nie podnosi głowy w niebo, nie ogląda gwiazd, robaki to dla niego potencjalna ofiara „Raida”, w mediach ma kontakt z niszczycielską twarzą Przyrody - co krok huragan, powódź, trzęsienie ziemi. Nic miłego! W szkole nikt nie rozniecił naturalnej dziecięcej ciekawości, świat dorosłych straszy niezrozumiałymi siłami natury których mechanizmów nikt nie rozumie a nieliczni zachwycający się Naturą w rzeczywistości ulegają jedynie urokowi kolorków na motylich skrzydłach lub uroczego, mięciutkiego czaru żółtej kaczuszki. Obrazu zniszczenia dopełniają naukowcy, których oskarżamy o wszelkie zło świata. Ilu ludzi wie kim był dr Mengele ale nie wie kim był dr Penzias, podnieść rękę proszę.
Dla ludzi wokół świat jest źródłem strachu, frustracji, zagubienia. Przekonuje człowieka o jego miałkości i braku wartości, wciska każdym porem ego, które usiłuje zastąpić w statystycznym obywatelu zbroję przeciwko złu, które czyha za każdym zakrętem. Tacy ludzie ze swobodą żyją w przekonaniu, że człowiek nie zasługuje na nic dobrego z racji faktu swojego urodzenia. I tak wychowuje własne dzieci.
Haim Ginott przytacza słowa szkolnej dyrektorki:
„Przeżyłam obóz koncentracyjny. Moje oczy oglądały rzeczy jakich żaden człowiek nie powinien oglądać. Komory gazowe projektowane przez inżynierów. Dzieci zatruwane przez wykształconych lekarzy. Niemowlęta zabijane przez wyszkolone pielęgniarki. Kobiety i małe dzieci do których strzelali absolwenci uniwersytetów. Dlaczego do wykształcenia odnoszę się z podejrzliwością. Oto mój wniosek: pomóżcie uczniom stać się ludźmi. Wasze wysiłki nie mogą przyczyniać się do produkowania uczonych potworów, wykwalifikowanych psychopatów, wykształconych Eichmannów. Czytanie, pisanie, ortografia, historia, arytmetyka są ważne tylko wtedy jeżeli pomagają naszym dzieciom osiągnąć człowieczeństwo.”
Nauka nie jest źródłem zła. Ludzie są jego źródłem. Nie nauczeni przez rodziców, nauczycieli, społeczeństwo jak być człowiekiem wykorzystują zdobytą wiedzę bez żadnych moralnych ograniczeń i szczerze mówiąc - trudno im się dziwić. W końcu ich ograniczenia, moralne zasady nigdy nie zostały określone przez jednostki mądrzejsze i lepsze. Robią to co mogą ponieważ nikomu nie przeszło do głowy edukować dzieci i młodzieży w dziedzinie miłości, szacunku, współczucia i ofiarowania. Ofiarowania siebie poprzez swoją wiedzę i doświadczenie.
Co robimy więc ze światem w którym nie ufamy Nauce, gardzimy nią i przekonujemy nasze dzieci, że nie jest ona ważna? Kogo wychowujemy skupiając się jedynie na emocjonalnej sferze istnienia i udajemy, że Nauka jest nam zbędna, zaśmieca umysł, do niczego nie prowadzi i odwraca naszą uwagę od prawdziwego celu w życiu? Rozwijamy uczuciowo dopieszczone jednostki ale zupełnie bezbronne i podatne na zakusy innych. Podatne na oszustwa, kłamstwa, szkodliwy styl życia. Wrzucamy młodego człowieka w świat pełen niebezpieczeństw których nie potrafi rozpoznać ponieważ nie tylko nie wie jakie pytania zadawać ale co gorsza - nie wie że może. Nie odróżnia prawdy o wierutnego kłamstwa i na dodatek wierzy, że dzięki temu jest lepszym człowiekiem bo „pozwala innym na ich swobodę w wyrażaniu samego siebie”. Czy w latach Drugiej Wojny Światowej obsypalibyśmy Hitlera jakimiś komplementami za fakt, że z radością i oddaniem poświęcił się wcielaniu w życie swoich przekonań? Chyba nie. Problem polega na tym, że krok po kroku, rok po roku, dziesięciolecie po dziesięcioleciu pozwalamy innym na coraz więcej, tolerujemy coraz więcej i można się już natknąć na ładną nazwę dla tego biernego przyzwolenia: „każdy ma swoją indywidualną drogę”.
Ta indywidualna droga więc to antybiotyki w paszy dla zwierząt, GMO, rozpasana bankowość, szczepionki konserwowane rtęcią, aspartam, chamstwo i discopolo.
Czy to co dzieje się wokół nas spowodowane jest Złą Nauką czy naszą błogą niewiedzą? Czy poprawiamy sytuację i dajemy sobie i naszym dzieciom jakąkolwiek szansę na naprawę świata odwracając się od narzędzi weryfikacji prawdy i obrony przed zakusami mrocznych mocy? Czy podawanie nam na łyżce nudnych faktów kłócących się z logiką, nazywanie tego nauką przez naszych nauczycieli nie jest przypadkiem sposobem na zniechęcenie przeciętnych obywateli do interesowania się dziedzinami z których Zły Człowiek może wyciągnąć jak najwięcej Pachnącej Mamony? Dobry obywatel to obywatel, który nie pyta, nie podważa faktów, na niczym się nie zna i nie szuka sam odpowiedzi bo mierzi go nauka o co zadbano już od najmłodszych lat jego życia. „Nie interesuj się, zostaw to profesjonalistom.”. Jeśli nauka się myli to tylko dlatego, że komuś zależy na tym aby inni wierzyli w kłamstwa w drodze do zaspokojenia swoich własnych, egoistycznych pobudek. A więc panowanie nad życiem wymyka się ludziom z rąk i nikt nie próbuje go złapać?

Nie, zamiast tego składamy winę na Naukę.
Wyobraźmy sobie człowieka który jest dobry, kocha swoją rodzinę, szanuje współpracowników, jest szczodry i można na niego liczyć. Ale nie ma pojęcia o świecie bo mamusia nie uważała, żeby było mu to do czegokolwiek potrzebne. Kocha więc rodzinę i kupuje im soki z aspartamem. Uważa, że nie ma wyjścia z zamkniętego, błędnego koła pożyczek i odsetek, więc dla dobrobytu rodziny bierze kredyt który będą spłacały jeszcze jego wnuki. Nie czyta książek więc bełkot tych, którzy głoszą prawdę o szkodliwości współczesnego przemysłu spożywczego nic mu nie mówi. Wzrusza ramionami bo nie wie, gdzie ma trzustkę, UV to dla niego tylko modny napis na naklejce na okularach przeciwsłonecznych której nie zdejmuje bo dodają szyku a pewnego dnia wysadza dom w powietrze bo zamiast myśleć o ważnych rzeczach nie pomyślał o tym, że brak płomyka w piekarniku to znak, że to zły moment na wkładanie do niego jeszcze jednej zapalonej zapałki. Ginie wraz z rodziną na miejscu a na pogrzebie sąsiedzi biadolą, że taki dobry człowiek się zmarnował i ile mógł jeszcze dobrego uczynić? Owszem, zmarnował się bo ktoś mu powiedział, że minimum wiedzy o świecie wystarczy.
A przecież mógł wykorzystać swój potencjał dobra i szczodrości i przy pomocy gruntownego wykształcenia zmienić świat na lepsze? Uszczęśliwić tysiąc osób, milion, siedem miliardów…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz