czwartek, 26 stycznia 2012

Pipek na spacerku czyli idzie wiosna

A ponieważ idzie, Kokainka ścięła włosy, codziennie piecze jakieś ciastka i obmyśla wielkie "makeovery" w całym domu w co wlicza betonowanie podłogi w spiżarni również.

A Babcia bierze Gabiego na pierwsze styczniowo-wiosenne spacerki. Bo Gabi wydobrzał, je coraz więcej, coraz częściej się uśmiecha i ogólnie i szczególnie, wraca do normy. Choć powoli.

A ponieważ nie ma mnie ostatnio często na łamach, dziś dzielę się kąskiem z pomocą YouTubki. Gabi zasmakował w  oglądaniu koników na polu i zamiast wracać do domu bo zimno, co chwila zawracał albo skręcał tam gdzie koniki były (ale już poszły). A więc wszystko na żywo, bez cenzury, nawet jak turla się w błocie. :)


poniedziałek, 16 stycznia 2012

Pod nieobecność

Zacznę od tego, że TAK- urodziło się. :) Zdrowe, piękne, wszytko na miejscu a imię jak ta lala. :) uf.

Mamy zdrowotnego pecha. Jakby na to nie patrzeć, od sierpnia jesteśmy w stanie permanentnego rozwałkowania. Wtedy był wirus kiszkowy, zaraz potem grypa, potem nawrót kiszkowy i znowu grypa. Dochodzę do wniosku, że to cały czas ten sam bakcyl. Wirus - mówi nam DrN. Twierdzę, że jet debilem albo traktuje pacjentów jak debili. Wirus owszem ale zapomniał dodać przedimka "rota". :( I że od tego umierają dzieci. Ćwok. W PL maluchy takie jak Gabi są pod uważną obserwacją, o ile nie w szpitalu bo jadłowstręt i wodowstręt może błyskawicznie doprowadzić do tragicznego w skutkach odwodnienia. Po każdym nawrocie Gabi nie je 3 tygodnie. Dosłownie- nie je. Toleruje tylko mleko i to połowę butelki na raz, nie więcej. Nie chce stałych posiłków, odwraca głowę, płacze, pluje... Dochodzi do tego, że NA DOBĘ je pół banana, 6 świderków czystego makaronu i 2-3 pół-butelki mleka. Jest chudziutki jak patyczek, choć waga wskazuje, że nadal trzyma się w normie. Ale takie nóżki i rączki mają najedzone dzieci w Somalii. :( Bierze w paluszki okruszki gotowanego kurczaka, ogląda, próbuje, wyrzuca i już nie chce siedzieć przy talerzyku. Załamka. Kiedy tylko odzyska trochę apetytu, wszyscy na nowo dostajemy choróbska i zabawa zaczyna się od nowa.

Dziś Gabi nie ma stanu podgorączkowego pierwszy dzień od tygodnia. Do tego, wyżynające jednocześnie 4 ząbki nie pomagają. Za to ja i Maja tracimy powoli głosy i już chyba wiem jak się to skończy. Nie puściłam rano Mai do przedszkola, na wszelki wypadek gdyby wybiegła w czasie zajęć na podwórko.

Choroby i odwodnienia powodują również, że Gabi jest większość część czasu płaczliwy, nieustannie wisi na rękach, tracił całą rutynę snu i czuwania i od tygodnia mam cyrk jak z Werony. O 21:00, w piżamce idzie do Babci, gdzie zasypia w jej łóżku i śpi póki Rodzicielka nie idzie spać. Inaczej, nie ma nawet mowy o zaśnięciu, możemy go bujać do 5:00 nad ranem i nie zaśnie. Koło 3:00 nad ranem przynosi go do łóżeczka w naszej sypialni, gdzie Gabi budzi się i nie chce zostać w łóżeczku. U nas nie może spać, bo wierci się jak wiatrak, łazi po nas, śpiewa, kopie a Suseł musi wstać o 5:50 do pracy. Więc Gabi wraca do Babci. Śpi do 11:00, połazi, nic nie poje, zasypia o 15:00, budzi się o 18:00, powtórka z łażenia i płakania i przychodzi 21:00. :(

Jutro dzwonię do innego lekarza, niech go obejrzy i powie prosto w oczy czy chłopczyk w jego wieku powinien mieć żebra na wierzchu. :(

***

W Wigilię straciłam smak i powonienie z powodu nawracającej grypy i nadal każę wszystkim próbować obiadków bo odzyskałam może 20% jednego i drugiego. Każdego ranka siadam, smarkam nos i spodziewam się chyba ujrzeć w chusteczce twarz Madonny. Bo jest tam wszystko. :(

Dzięki temu, że Gabi idzie do Babci o 21:00 nie zasypiam na sofie. Maja jest już tak kochana i grzeczna, że umie i ząbki umyć i buzię, pomaga zakładać piżamkę, grzecznie słucha jak jej czytam (książki dla własnej przyjemności), trzyma za rączkę i zasypia. Chwilę potem, gasimy światła i wleczemy się w kierunku kołdry.

W ten sposób Suseł ogląda "Avatara" już 8 dni. Po 10 minut dziennie.

I tak się snujemy po domu w którym rzadko kto bywał kiedyś chory.

***

Ale są też plusy!

Maja układa sama puzzle 12 i 24 elementowe, z Tomkiem, Kubusiem, Księznickami i robi się coraz szybsza. Za pierwszym razem, 12 elementów ułożyłam za nią. Uważnie obserwowała, potem spróbowała sama, 5 raz ułożyła sama. Zamieniłam na 24 elementy, pierwszy raz trochę pomogła, drugi już nie musiałam. Tempo w jakim się uczy przebija mnie na głowę a podobno trudno było za mną nadążyć. Uczy się cierpliwości bo ma z tym problem i już nie wali piąchą w klocki jak parę miesięcy temu, kiedy do siebie nie pasowały. Ma umysł analityczny, buduje wieże, nieustannie konstruuje machiny z tego co ma pod ręką nawet jeśli jest to kubek z piciem, pusta butelka Gabiego klocek, sznurek i figurka. Ma się dać złożyć w Coś. Zabawki skonstruowane dla sztuki bycia zabawką ją nie kręcą, przez to chodzenie w tym roku po prezent pod choinkę było nie lada wyzwaniem. Ale jak zwykle figurki zwyciężyły i od Świąt nie chodzą ze szczytu listy przebojów: 12 figurek z Toy Story i 12 Wróżek. Latają razem na Zurga, walczą, ratują się nawzajem, pomagają sobie, włażą w zakamary z których Mama musi ratować Gwiezdnych Komandosów. Co za dziewczynka z niej to nie wiem.

Z nowości dnia dzisiejszego- przy śniadaniu dowiedziałam się, że Mikołaj wchodzi do naszego domu przez szparkę na listy:
-I Mikołaj wchodzi, i je tolcik i pije mleko. A potem zostawia plezenty. I poctę i gazetkę tes. A potem fluuuuuu!!!!

W przedszkolu Panie mają z nią chyba trzy światy ale nie dają po sobie poznać. Ale lubią Majkę i wciąż opowiadają jak wszystkich rozbawia. Umie już zaprosić do zabawy mówiąć:\
-Maja - paluszek w stronę domku dla lalek- house! Maja house!

Ale z prawdziwych zwrotów rozmumianych i stosowanych:
-Come on, lets play!
-What would you like to drink?
-Milk please, apple juice please,
-What you doin'?
-Sssnake...
-Triangle
-Square
-Circle
-Rectangle
-wszystkie kolory tęczy
-liczyć do 12-13
-Try again!
-Well done!
-Not quite!
-Good job!
 i wilele wiele innych.

Najbardziej niesamowite jest, że w pełni rozumie różnicę pomiędzy oboma językami i prosi, żebym jej śpiewała po polsku/angielski w zależności od ochoty. Umie zaśpiewać "Twinkle, Twinkle", "Humpty Dumpty", piosenkę z Pięknej i Bestii "Gaston....", spore kawałki z Pinokia z 1940 (absolutny hit po tygodniach z Gnomeo)... Kiedy się czymś zajmie i wsiąknie śpiewa aż uszy więdną...ale nie fałszuje. :)

Zepsuła się nam Nka (po raz drugi) i od tygodni mamy brytyjskie FreeView. Maja po dwóch godzinach wsłuchiwania się w Pana Robótkę prosi:
-Mamo, puść po polsku. Już nie chcę po angielsku pana Lobópki.

Ale nauka jaką z tego chłonie jest niewyobrażalna.

***

Zepsuł się Kindle Susła. Miał miesiąc. Ale tym razem- nie uwierzycie. Zadzwoniłam po nowego tuż przed końcem roku. Przysłali 2 tycznia. Do tego czasu doszedł piękny skórzany futerał, zamykany, szyty nie klejony- cudo- prezent pod choinkę! Suseł załadował swoje książki, założył futerał i cieszył się nim pół dnia. Akurat zarządziłam gruntowne porządki z racji wolnego od pracy i postawiłam całe piętro na głowie. Tylko wysyłałam wory i pudła na dół, do wywiezienia do centrum recyklingu. A Suseł pakował i wrzucał do auta. Potem pojechał do centrum, wrócił.... i już nie znaleźliśmy Kindla. Jakimś niewyobrażalnym przypadkiem wywiózł go na przemiał.

Fajnie, nie?

Maja odziedziczyła po Tatusiu sporą dawkę "ciapstwa". We wszystkim. Przewraca się o własne nogi, potrafi na ślepo szukać na podłodze kubka z piciem, złapać Bostona za ogon i ciągnąć, niepomna faktu, że nie produkują futrzastych kubków. Umie wysypać obiad z talerza na podłogę, wylać sobie picie w zupę, trafić widelcem w oko.... Co tam się Wam wyśni, Maja to umie. Gabi jest uważny, rozważny, spokojny, przewidujący, jak wlezie między szczebelki sofy po tym jak Maja wygarnie poduchy na podłogę, umie wykręcić nóżki nie gubiąc bucików, podstawić sobie krzesełko, wziąć książeczkę z półki i zejść. Ostrożnie ogląda niebezpieczeńswta i nie lezie gdzie coś grozi. Znowu - cała Kokainka.

***

Jetem na urlopie od połowy grudnia. Do 31 marca 2012 mam to odbębnienia tylko trzy zmiany. Pech- jedna w moje urodziny ale jakoś przeżyję.

***

Rodzicielka kupiła auto. Malutkiego Peugeota Diesla, z małym przebiegiem, znowu czerwonego. Co z niego będzie i co z tego wyniknie w ogólności i szczególności cza pokaże. ;) Na razie nie zdradzam szczegółów. Powiem tylko, że były właściciel to przemiły pan.

***

Co tam jeszcze.. Boli mnie gardło i dusi. Suseł przywiózł mi na tę okoliczność torcik kokosowy. :)
Gram w OGame, zabili mi dziś wszystkie stateczki ale jeszcze powrócę i ich (&^#&*^#@&ę.
Wczoraj dopiero rozłożyliśmy choinkę. Maja płakała. :( Trzeba było obiecać, że do przyszłego roku Mikołaj nie przejdzie na emeryturę ani nie umrze na wylew, choć patrząc na jego czerwony no, człowiek zadaje obie pytanie czy to przez mróz w czasie lotów saniami, przez nadmiar gorzałki czy soli?

....

Jak macie jakieś pomysły jak naprawić apetyt Gabiego to walcie. :( Skończyły mi się pomysły.

piątek, 13 stycznia 2012

Jutro- hurtowe trzymanie kciukow

Wszystkie Was poprosze o trzymanie kciukow, najmocniej jak się da. Moja Pu bedzie jutro paczkowac i potrzeba duzo dobrych mysli.

Piszac jej saznistego mesydza, stwierdzialm że narodziny wlasnego dziecka to najsilniejszy narkotyk jaki istnieje we Wszechswiecie albo nastrzykali mi jakis plynow halunow w zylke i teraz mam reminiscencje blogoslawionych odjazdow.

A jak już jest po wszystkim, narodziny. Dziecka kogos bliskiego przypomina, że na takim kopie moznaby bucikiem przesuwac kontynenty.


Kciuki drogie Panie i Panowie!
Sent from my BlackBerry® smartphone on O2

środa, 11 stycznia 2012

No, samo przyszlo!

Bez proszenian bez stawiania innych szkrabow za przyklad, dziś rano Maya napisala duze "M" i dwa "a". Bardzo z siebie zadowolona, poklaskala sobie i uznala, że piewrsze koty za ploty a Polacy nie gesi, swoje imię pisac czas. :)

czwartek, 5 stycznia 2012

Maja, no proszę...

Maju, skoro już szlam Tobą przez ten deszcz z gradem i brnelam przez wiatr wyrywa jacy kości że stawów... Zrób mi ta przyjemność i napisz ładnie swoje imię, co?

Naaaah!