poniedziałek, 19 grudnia 2011

Gabi. Mała osobliwość.

Gabi.

Ludzie. Jak jeszcze kiedykolwiek z moich ust padnie określenie "maminsynek" i będę próbowała użyć go jako obelgi, wyrażam bezwzględną zgodę na zdjęcie mnie z dubeltówki z dachu najbliższego wysokiego budynku.

Mam maminsynka. Mam i nic nie mogę na to poradzić. Maminsynek musi być ze mną 24 godziny na dobę z niewielkimi odstępstwami, które graniczą z cudami. Jedyne okoliczności, które łagodzą maminsyństwo Gabiego to te, kiedy Gabi zasypia w aucie w sobotę i niedzielę rano, w drodze do pracy i budzi się z powrotem w domu, kiedy mnie już nie ma. Gabi musi mnie trzymać, tulić, obejmować nóżkami, siedzieć na kolanach, utulony do cyca, smyrać mnie paluszkami po jakiejś części ciała, czepiać się stanika albo niumniać usteczkami po policzku. Już nawet nie próbuję go odstawiać "żeby się wypłakał" bo to tortura. Dla wszystkich zaczynając od Gabiego. Będzie stał, płakał rzewnymi łzami, błagał na kolankach... póki go nie wezmę. Do Taty i Babci idzie w akcie radości, kiedy przychodzą do domu ale chwilę potem, wyciąga błagalnie rączki i musi do Mamusi. Przytula się wtedy jakby jutro kończył się świat i żadną siła nie odciągniesz.

Czasami, kiedy nie chce zasnąć mimo, że już pora, ktoś bierze go na ręce, żebym mogła rozprostować kończynkę i wtedy się zaczyna. Koncert na trąby i waltornie. Kopanie, wierzganie, płakanie sobie do uszu, ile wlezie i tak długo aż nie zapadnie decyzja, że jednak beze mnie się nie obejdzie. Biorę Gabiego... łapie mnie rączkami, zamyka oczka, wzdycha głęboko przez łzy... i zasypia.



Nikt inny go nie karmi, bo odwraca głowę i nie chce. Karmi Mamusia. Zasypia u Taty na rękach ale tylko wtedy kiedy idę położyć Maję i od dłuższej chwili nie ma mnie w pokoju. Wypije butlę, przytuli się do Taty, poogląda z nim jakiś film, myk i po bateriach. Ale wystarczy, że wrócę i powiem coś za głośno.

Gabi przynosi mi swoje zabawki i składa na kolanach jakby mówił: "Popats Mamusiu, jakie cuda dla ciebie znalazłem.". Karmi mnie tym co ma w rączce, dzieli się piciem, szmatką wyciera kurze jak ja, miesza łyżką w garnku jak ja... cóż innego mógłby robić skoro jest ze mną przy wszystkim - od gotowania po siusianie. Jak zacznie siusiać jak Mamusia, zacznę się martwić.



Nauczył się zalotne kręcić główką na nie i kiedy uda mu się uciec z kuchni na schody, wchodzi na pierwszy stopień, woła zaczepnie ("Pats Mamo gdzie ja wlazłem, tu jest niebespiecnie!"), kręci główką jak na "Nie wolno mi tu wchodzić?", i mówi "nie-nie-nie-nie?"

W kuchni umie wszystko. Otworzyć pralkę i wygrzebać Mamy majty, zapakować do środka ciastko, umie tańczyć z miotłą, wie gdzie trzymamy garnki, które dobrze grzechocą, wie jak obsługiwać proszek do prania i uważa, że Cillit Bang ma super dyzajnerską butelkę w wyjechanych kolorach, bo tylko ją wyciąga i potrząsa triumfalnie.



W salonie umie wyłączyć komputer w najmniej oczekiwanym momencie, zrobić bardzo głośno telewizor, przykładać słuchawkę telefonu do uszka i jeździć na mojej komórce BB jak na resoraku. Umie też ściągnąć sobie kubek Mai picia na głowę, ukraść jej z talerza na ślepo najlepsze kąski, wspiąć się z kolan na biurko, usiąść na parapecie, odsłonić sobie firankę i obserwować świat naszej niemrawej ulicy.



Umie już wkładać klocki w dziurki, choć potrzebuje jeszcze pomocy, układać klocek na klocku ale tylko w zbiorze dwóch :), rysować kredkami zamaszyście  i z polotem, bardzo chce już jeść sam łyżeczką i próbuje z całych sił.

Co ciekawe, w pewnych kwestiach jest wolniejszy od Mai ale w innych o wiele szybszy. Maja jadła sama w wieku 8 miesięcy ale do 1,5 roku nie rozkminiła jak się otwiera moją anticzną biblioteczkę. Gabi natomiast trafią łyżką Panu Bogu w okno ale rajcuje mi po półkach z książkami od 6 miesiąca a zamknięcie nie stanowiło dla niego żadnego problemu.

Chodzi już zupełnie pewnie, choć prześmiesznie- przykłada rączki do ciałka, zaciska piąstki na wysokości piersi, i na szeroko rozstawionych nóżkach drałuje od punktu A do B, z przystankami, niespodziewanymi zwrotami akcji, pochylaniem się po zabawki itp. Czasem nawet biega choć zwykle kończy się to romantycznym ślizgiem jak gwiazda na lodzie.

Podobnie jak Maja, ma w dupie mówienie. "mamoooooo...", "tati-tati", "nie-nie-nie", "aja" (chyba Maja), "ćsiiiii... ćsiiii" kiedy Maja śpi,  w wieku 13miesięcy to znowu zawrotne tempo w nauce mowy. Ale już nas to nie przeraża, bo Maja plotła androny do 2,5 roku życia a teraz nawija o piratach i mapach ze skarbami. Czekam aż przyjdzie Gabiemu ochota i nie nawijam mu makaronu na uszki. Gabi podrzuca dupką kiedy tylko spytam czy robimy "tany-tany", klaszcze sobie na moje "brawo", gładzi się po brzuszku i mruczy "Mmmm! Mmmmm!" i lubi jak chwytam go za łapkę i wodzę paluszkiem nazywając obrazki. Maja nie lubiła być chwytana za paluszek. Gabi daje chętnie i w kółko i kółko mówimy: "Jeden Hahoos, dwa Hasoosy, trzy Hahoosy, cztery Hahoosy!".Kiwa też główką na "tak", kiedy pytam czy jedzonko smakuje. Lub kręci na "Nie", jeśli nie bardzo.

W końcu zasypia w ale tylko na ramionach. nie zaśnie sam w łóżeczku. Każdej nocy, koło 5:00 budzi się i nie ma rady, trzeba go wziąć do łóżka. Wystarczy, że położymy go miedzy sobą, przykryjemy kołderką, odwraca się na boczek i zasypia. Ale do rana i tak kończymy na dwóch, skrajnych brzegach łóżka a Gabi śpi wszerz, głowa zawszę w stronę Susła, nóziami w moją. Otwieram oczy i mam na poduszce dwie różowe stópki. Jakiekolwiek próby ułożenia go do łóżeczka po przebudzeniu kończą sięq postawieniem całego domu na nogi. Daliśmy spokój.

Cały czas sądziłam, że Maja jest pulpet po mnie, bo ja jestem pulpet. A Gabi jest chudy jak trzcinka po Tatusiu który nie staje na drodze wiatrom. Dopiero niedawno zorientowałam się, że Maja ma pulpectwo w genach po Babci-Teściowej a Gabi jest chudy jak patyczek po mnie przecież! Do 12 roku życia byłam chuda jak anorektyczka. Rodzice chodzili ze mną po pediatrach całego Wrocławia, którzy rozkładali ręce i twierdzili, że dziecko może nie mieć apetytu a że ma niedowagę po byku- ważne, że je cokolwiek, żeby nie paść z głodu. Po 12 roku życia wzięłam się za siebie i wyrosłam na krąglutką nastolatkę. :) Gabi ma apetyt (o ile nie choruje) i nie można mu odmówić chęci do większości podanego jedzenia. Ale nie wiem gdzie on to chowa. Chyba w innym wymiarze bo potrafi nawtryniać się jak Prosiaczek po powrocie z wojska a jak spadały z niego bodu w ramionkach, tak spadają. Mimo tego, że na wzrost jest w sam raz, dopiero teraz wyrósł z ubranek 3-6msc. I to tylko dlatego, że nogawki i rękawki stały się przykrótkie. Bo w pasie, każde gacie zjeżdżają z niego jak z wieszaka na parasole.


Gabi jest bardzo spokojnym i przyjaznym dzieckiem, mimo tego, że z opowiadania można by sądzić, że nie robić nic prócz płakania. :) Jest bardzo skupiony, myślący, cierpliwy, uważny i obserwujący. Czasem zazdrosny o Maję ale nie ma do niej żalu, że zdarza się mu zebrać bęcki za tykanie nie tych zabawek które mu wolno. Widzę w nim małego Susła i pewnie niewiele się pomylę jak powiem, że czeka go wielka kariera modelarza- po Tatusiu choć i po Mamusi też. A na pewno małego kombinatora, który nie raz zaskoczy nas wkładaniem śrubokrętu tam gdzie nie powinien.

Ale po mnie ma jedną oryginalną cechę- moćki muszą być dwa. Jeden w buzi, drugi w łapce, do oglądania, międlenia i wymieniania jak przyjdzie ochota i międlenia tego co dopiero wyszedł z buzi. Ja miałam dwa ciągu dnia, trzy do spania- jeden w buzi, jeden w nosie, jeden w uchu. Takie coś w genach?

Jak na razie jednak- blisko Mamy. Wszystko z Mamą. Jakbyśmy nadal byli jednym ciałem i jednym krwiobiegiem. Mama dla mnie a ja dla Mamy.

3 komentarze:

  1. Ja też spałam z dwoma smoczkami - jeden w buzi, drugi w rączce :)

    Gabi jest cudny. Nie mogę się napatrzeć na tego pyszczusia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skad ja to znam...Jakbym czytala o swoim synku. Oscar potrafi jednak budowac ciut wyzsze wieze z klockow, a po zapakowaniu garnkow do pralki - wlaczyc ja (na szczescie nigdy nie domyka drzwiczek...

    OdpowiedzUsuń
  3. istnieje teoria , ze nasze ludzkie dzieci rodza sie za wczesnie i tak jakby juz na zewnatrz dojzewaja; p Cos jak kangury, tylko ze kangurzyce maja torby ;P Nasz mlodszy spal z nami do 4 rz i sobie ten czas chwale, jak dorosl do spania sam to sie po prostu przeniosl :)

    OdpowiedzUsuń