poniedziałek, 25 lipca 2011

I jus.

Poszłam, byłam, wróciłam, przeżyłam.

Tulki i uśmiechy, trali lali. Stwierdziałm, że za drugim razem wraca się o wiele łatwiej bo już umie się być z dala od dziecka. Więc, żart o tym, że jest dobrze skoro mamy 8:10 rano a ja nie ukrywam się jeszcze w magazynie za kejdżem i nie płaczę został wzięty za żart. Ale wtedy to była prawda! :)

Zmienili szafki więc nie musiałam w niczym sprzątać.

Poklikałam i 5,5 godziny trzasnęło że hej! W niedzielę podobnie, tylko od 10:00 do zamknięcia. Dziwne. Przez prawie 6 lat nigdy nie widziałam TESCO w niedzielę, kiedy namolny głos w megafonie informuje, że sklep będzie zamknięty już już. Ani jak z każdą minutą się wycisza i nagle ze sklepu znika jakiekolwiek życie. Zanim się obejrzałam, zamknęli za mną kratę a auta z parkingu rozpłynęli się we mgle. Dla mnie sklep to tętniący życiem ul z dzieciarami i grupkami rozwrzeszczanych piwoszy.

A Dzieciusie sobie poradziły. I ku mojemu zdziwieniu to nie Gabi zrobił koncert ale Maja! Obudziła się rano, kiedy Suseł z Gabim właśnie wracali do domu po odwiezieniu mnie do pracy. Najpierw wołała Mamę, potem Gabiego, potem Tatę a kiedy już dobudziła Babcię, nie sposób było jej wytłumaczyć, że Mama niedługo wróci a Gabi jest z Tatą. Gabi i Gabi na zmianę z Mamą. Odzwyczaiła się. W sumie nietrudno się dziwić, witałam ją rano każdego dnia bez wyjątków od września zeszłego roku.

A Gabi dał radę mimo tego, że nie spał z piątku na sobotę, z soboty na niedzielę i dziś również. Górna prawa jedynka ciśnie się na świat i chodzę jak zombie. W niedzielę skończyło się na czopku w dupku bo miał taką gorączkę, że można go było przechować na zimę, żeby grzać sobie nim ręce na mrozie.

Pocieszam się, że już niedługo. Niedługo. Pocieszam się.

A dziś po staremu- Mam i Gabi przyszli rano przywitać Majuśkę, nasmrodzić jej małym kupczakiem w pokoju i poślinić zabawki. :)



I tak wróciłam do pracy. Zrobić swoje i zapomnieć. Dziękuję.

1 komentarz:

  1. Bo jak tu nie tęsknić za ukochaną mamusią?
    To całkiem nieźle Ci poszło- bez płaczu. Ja dziękuję najwyższemu, że mogę pracować z domu i w pracy pojawiam się raz na tydzień, bo nie ma pojęcia, jak bym sobie poradziła z dzieciakami - nie miałabym nawet z kim ich zostawić.
    U mojego synka ząbkowanie poszło szybko i bardzo boleśnie, ale nie narzekam, bo właściwie w przeciągu czterech miesięcy były już wszystkie zęby:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń